Niezdecydowanie na ogół było mi obce. Ufając swojej
intuicji, prawie wszystko selekcjonowałam szybkim „tak” lub „nie”. Pierwsze
odczucia były mi przewodnikiem tak w relacjach międzyludzkich, jak i w
przybytkach dóbr konsumpcyjnych, a nawet stykając się ze sztuką. Tym razem nietypowo
dla siebie zawahałam się. Nie umiałam podjąć szybkiej decyzji. Stworzył się dylemat.
Piękni byli wszyscy, wybrać mogłam tylko jednego.
Prezentowali się, co tu dużo mówić – ponętnie, a wizualne
pokusy sprawiły, że mimowolnie przełknęłam ślinkę. Zdaje się, że nie tylko na
mnie podziałali tak apetycznie; jakaś kobieta wpatrywała się w nich jak
urzeczona, raz po raz oblizując usta. Czekając na swoją kolej, mogłam przyjrzeć
się każdemu z nich z osobna. A było na co popatrzeć! Tylko… którego wybrać?
Jawnie, bez mała bezwstydnie demonstrowali swoje atrybuty,
wystawiając je na pokaz w powolnych, równomiernych obrotach. Wykarmieni jak
należy, ani za chudzi, ani za grubi, różnili się minimalnie wielkością i
odcieniem karnacji. Byli do siebie podobni, więc być może wskazując już na
pierwszego lepszego byłabym zadowolona. Mając jednakże przywilej wyboru
postawiłam sobie ambitne zadanie, by wyszukać perfekcyjnego. Bez pośpiechu przesuwałam
wzrokiem po ich muskularnych figurach, penetrując rząd za rzędem. Wreszcie
odkryłam, czego szukałam i zarazem nabrałam pewności. Tak, tylko ten i żaden
inny!
Teraz nie potrafiłabym już oderwać od niego oczu. W moim
mniemaniu, był doskonały! Złotobrązowa skóra, podkreślona jeszcze naoliwieniem,
otaczała idealną sylwetkę. Mocne, kształtne uda, wyprężone piersi, kwintesencja
zdrowia i urody; czegóż można chcieć więcej? Uśmiechnęłam się w myślach na
wyobrażenie czekającej mnie uczty dla zmysłów. Na ziemię sprowadziło mnie
rzeczowe pytanie znad rożna: „I jak? Zdecydowała się paniusia? To którego
kurczaka mam podać?”.
/RLG/