Co czytałam, jak dorastałam?

Do wspomnień czytelniczych zmobilizowało mnie wydawnictwo Replika. Na swojej stronie FB przeprowadza właśnie akcję o tytule z nagłówka posta. 

Zdecydowałam się na wybór książki, którą czytałam jako nastolatka:




Gianeja, autor: Gieorgij Martynow

przekład: Anna i Andrzej Goreniowie
INSTYTUT WYDAWNICZY "NASZA KSIĘGARNIA" WARSZAWA 1972, 1975


Opis książki (ze stron internetowych):

W dziwnych i zagadkowych okolicznościach pojawiła się na Ziemi Gianeja, mieszkanka innej, nieznanej planety. Ludzie na Ziemi przyjęli ją jak przyjaciela, lecz zachowanie Gianei długi czas pozostawało niezrozumiałe,a nawet wrogie. Gościa otaczała tajemnica. O tym, jak odkryła się ta tajemnica, jak Gianeja zmieniła swój stosunek do ludzi Ziemi, o sile humanizmu i potędze rozsądku opowiada fantastyczna powieść Gieorgija Martynowa „Gianeja”.




Dlaczego wybrałam „Gianeję”? 


Nie zliczę książek przeczytanych w młodości, a tych szczególnych, z którymi zaprzyjaźniłam się na dłużej, również jest cała lista. Zdecydowałam się wskazać tytuł przypuszczalnie mało znany, gdyż z mniej popularnej wśród dziewczyn kategorii fantastyki naukowej, a przeze mnie wówczas bardzo lubianej. Poza tym powieść tego rosyjskiego autora od dawna nie była u nas wznawiana. 

Jej bohaterką jest niezwykła Gianeja, przybyszka z kosmosu, która pod względem fizycznym mogłaby uchodzić za człowieka przyszłości. Idealnie wyrzeźbione i wysportowane ciało, wyostrzone zmysły, wielość talentów, wysoko rozwinięty umysł. Do tego oryginalna uroda i pewność siebie na granicy arogancji, nic zatem dziwnego, iż wzbudzała podziw u ludzi oraz intrygowała ich. Któraż nastolatka, z reguły zmagająca się z kompleksami i niskim poczuciem wartości, nie chciałaby utożsamić się z Gianeją, chociażby tylko na czas spędzony w jej fikcyjnym świecie? Przyznam, że i ja marzyłam, aby wyglądać i być jak ona. Tym niemniej, wcale nie dlatego zaprzyjaźniłam się wtedy z Gianeją. 

Znajdowałam u nas inne wspólności. W tamtym czasie czułam się, jakbym i ja znalazła się na obcej planecie, nie rozumiana przez ich mieszkańców, ale też nie pojmująca wielu ich zachowań. Drażniła mnie zwłaszcza wszechobecna hipokryzja, rozdźwięk pomiędzy wyznawanymi zasadami (od tych powszednich, po polityczne i religijne), a praktyką życia. W domu i w szkole kazano mi się przystosować, „nie wychylać się” (to były czasy komunizmu), straszono konsekwencjami buntu. Niczym Gianeja raz po raz przekonywałam się o swojej „inności” w świecie, w którym liczyły się głównie pozory i interesowność. To wtedy podjęłam decyzję o nie zrzeszaniu się, nie wstępowaniu do żadnych grup i organizacji, a czemu jestem wierna do dzisiaj. Gianeja była samotna wśród ludzi, ja również poznałam to uczucie, stąd jej postać stała mi się bardzo bliska. Zarazem uczyłam się od niej, aby nie izolować się całkowicie, pomimo wszystko szukać bratnich dusz, walczyć z uprzedzeniami. „Istoty rozumne, jeśli mają dobrą wolę, zawsze mogą się zrozumieć. Chociaż niekiedy nie jest to łatwe”. W późniejszych latach spotkałam ludzi rozumnych i z dobrą wolą, w większości byli to twórcy, osoby idące pod wiatr lub „wrażliwcy” innego rodzaju. Od głupoty i fałszu nadal trzymam się z daleka. 

Oswoiłam się z otaczającym mnie światem, jednak pozostało we mnie poczucie, że jest tylko przystankiem na mojej drodze życia, jak Ziemia stała się postojem dla Gianei. Przedziwne, ale ta opowieść pomogła mi także lepiej pojąć przekaz chrześcijaństwa. Czyż nie czytamy w Biblii o podążaniu do „lepszej ojczyzny, niebieskiej”? Gianeja sądziła, że umiera, w rzeczywistości pobyt na Ziemi przygotował ją do prawdziwie świadomego istnienia w miejscu, ku któremu została zabrana. Nie wiem, czy założeniem autora powieści było, aby wzmacniać w ludziach wiarę w życie po śmierci (raczej w to wątpię,) moja jednakże, pomimo fantastycznej otoczki, na pewno nie zmalała. 

Coś z Gianei nadal mi towarzyszy. Jest we mnie jej postrzeganiem Ziemi i ludzi. Jest przekorą oraz dumą (nie mylić z pychą!) i budzi się tęsknotą za światami, których namiastkę tworzą potem spisane przeze mnie słowa. Czasami, bardzo rzadko, odważam się wybrać w podróż międzyplanetarną, jak chociażby w opowiadanku "Awaria". Być może czynię to w nadziei, że odnajdą tam przyjaciółkę z młodości?